W minioną sobotę nad ranem (czasu polskiego) centrum danych Amazon w północnej Virginii, w związku z szalejącą burzą, zostało odcięte od energii elektrycznej. Tym samym wiele usług hostowanych w modelu cloud computing Amazon Web Services było przez wiele godzin niedostępnych.
Na skutek braku energii elektrycznej nie działały m.in. Netflix, Instagram, Pinterest i Heroku. Data Center w Ashburn, hostujące usługi dla regionu US-East-1, utraciło zasilanie na około 30 minut. Jednak ze względu na konieczność podniesienia wielu maszyn wirtualnych działających w ramach EC2 i przywrócenia integralności macierzy dyskowych, czas niedostępności usług dla części użytkowników wydłużył się do kilku do kilkunastu godzin.
Przed usługami opartymi o cloud computing nie ma odwrotu, to fakt! Powoli rozwiązania chmurowe wypierają tradycyjny hosting i środowiska fizyczne. Patrząc na sytuację sprzed dwóch dni nasuwa się na usta pytanie: ile z chmury jest w tej chmurze?
Problemy z dostawą energii elektrycznej nie są niczym nadzwyczajnym. Ale czy aby na pewno powinny w tak drastyczny sposób wpływać na dostęp do usług chmurowych. Dlaczego w tym wypadku nie zadziałały generatory prądowe i zasilacze awaryjne? A może inwestycje w infrastrukturę podnoszącą poziom dostępności usług wiążą się ze zbyt wysokimi kosztami? Czyżby gigant ciął wydatki kosztem klientów? Dla czego kolejny raz usługi nie zostały uruchomione z innego centrum danych? Pozostaje mieć nadzieję, że jak najrzadziej będziemy zadawać sobie takie pytania.
Czytaj również:
Piorunem w chmurę - paraliż chmur Amazon i Microsoft